Menu

środa, 31 sierpnia 2016

Japońskie laleczki na pogodę - Teru-teru-bōzu






Moje laleczki 
Każdy, kto choć trochę interesuje się japońską kulturą i jej tradycjami, wie lub chociaż słyszał o laleczkach teru-teru-bōzu, czyli o duszkach z białego papieru lub tkaniny.

Jak wiemy Japonia słynie ze swoich 8mln bogów. Czasem mówi się, że każda ulica w Japonii ma swojego boga lub ducha. Kiedy religia Shintō wymieszała się z buddyzmem powstało jeszcze więcej tradycji, stąd nasi dzisiejsi bohaterowie.

Nasze duszki miały być amuletami, które zapobiegają deszczowym dniom, dlatego przed zbiorami ryżu z pól, rolnicy wieszali je na łańcuchach przed swoim domem. Aktualnie robi je się przed piknikami i innymi wydarzeniami na świeżym powietrzu, aby prosić o ładną pogodę.

Teru to japoński czasownik oznaczający świecić, zaś bōzu to buddyjski mnich (w slangu też jako łysy).

Jeśli jednak dokucza nam susza wieszamy duszki do góry nogami jako symbol modlitwy o deszcz.

Laleczki są wciąż bardzo popularne w Japonii, dlatego można je zobaczyć również w anime: np. w K-ON robiono jej przed koncertem grupy.

Kiedy robi się laleczki, często recytuje się lub śpiewa wierszyk o nich:


Teru-teru-bōzu, teru-bōzu
Ashita tenki ni shite okure
Itsuka no yume no sora no yō ni
Haretara kin no suzu ageyo

Teru-teru-bōzu, teru-bōzu
Ashita tenki ni shite okure
Watashi no negai wo kiita nara
Amai osake wo tanto nomasho

Teru-teru bōzu, teru-bōzu
Ashita tenki ni shite okure
Moshi mo kumotte naitetara
Sonata no kubi wo chon to kiru zo

Teru-teru-bozu, teru bozu
Daj nam jutro słoneczny dzień
Tak jak wymarzone czasem niebo
Jeśli będzie słońce dam ci złoty dzwonek

Teru-teru-bozu, teru bozu
Daj nam jutro słoneczny dzień
Jeśli spełnisz me życzenie
Będziemy pić dużo wina ryżowego

Teru-teru-bozu, teru bozu
Daj nam jutro słoneczny dzień
Ale jeśli będą chmury i będziesz płakać
Wtedy ukręcę tobie twoją głowę.







niedziela, 7 sierpnia 2016

Lang-8.com

Od kilku dni uczę się angielskiego samodzielnie. Zdecydowałam, ze szkoła nigdy nie da mi wystarczająco wiedzy, aby chociaż zdać maturę z angielskiego, czy po prostu porozumiewać się z obcokrajowcami. Zaczęłam, więc szukać jak samemu się uczyć. Chciałam, aby ktoś mnie mógł poprawić, gdy robię błędy. Natrafiłam się wtedy na Lang-8.

Na czym to polega?
Prowadzisz swój dzienniczek. Pisząc posty z tekstem lub pytając o pomoc w poprawnej pisowni. Ludzie z różnych krajów - zazwyczaj są to osoby posługujące się tym językiem jako ojczystym, ale nie tylko. Poprawiają oni twoje błędy w pracy i podpowiadają. 
Oczywiście im więcej Ty pomagasz innym, tym więcej osób pomaga Tobie! Jest to wspólna wzajemna pomoc w nauce. 

Jak szybko dostaję pomoc?
Osobiście jak do tej pory, odpowiedz dostawałam od 5min. do max. 60min. Chociaż w mniej popularnych językach może to nieco się przedłużyć. Jednak według mnie warto poczekać i otrzymać opinię od rodowitego np. anglika. Szczególnie, że często tłumaczą Twoje błędy. 

Czy warto?
Na pewno tak! Jak wiemy tłumacze internetowe nie zawsze przetłumaczą coś w dobrym kontekście. Żaden słownik nie zastąpi żywego człowieka, który uczy się języka od dziecka lub też od kilku lat. 
Dodatkowym plusem jest możliwość poznania nowych ludzi. Oczywiście to dobra okazja do poznania nativ speekera, który może akurat uczy się polskiego lub innego języka, którego ty też się uczysz. Tworzy się wtedy miła więź współpracy. Czasem zwykłe pogadanki uczą jak i tworzą więzi. 
Osobiście jeszcze nikogo nie poznałam, chociaż moi znajomi już tak, ale może dlatego, ze lepiej mówią w danym języku i łatwiej im utrzymać rozmowę. 
Lang-8 może też dobrze sprawdzić się podczas roku szkolnego, gdzie ktoś pomoże ci sprawdzić poprawność twojej pracy i może nawet uchronić przed jedynką, to trochę niesprawiedliwe, ale pomińmy to ;)


.

DALEJ.

Coś to blogowanie mi nie wychodzi...

DAWKA SAMOKRYTYCYZMU:

Hej! Witam Cię na stronie z moimi wypocinami!

Dziś surowo podsumuję moje lenistwo i pseudo-perfekcjonizm.

Tak więc:
Zawsze starałam się, żeby wszystko co stworzę było jak najlepsze. Zatracając w tym swoją cząstkę siebie. Przecież prowadziłam to wszystko bez pasji i siebie. Pomijając, ze tego praktycznie nie prowadziłam, bo jak kilka postów można tak nazwać? 
Postanowiłam, że nie będę się już wzorować na super blogach innych, bo w tym nie ma mnie i mojej pasji. Może i lepiej. Dlaczego chcę tworzyć takiego samego bloga jak inni? Jestem osobą, która zupełnie żyje na innych celach. 
Weźmy pod lupę samą mnie. Jestem osobą, która jest nieśmiała, nie ma przyjaciółek, ani koleżanek, które mogły by mi zrobić nawet zdjęcia tych cholernych fashion wybiegów. Taka jest prawda. Nie umiem robić tutoriali. Zazwyczaj robię coś raz i koniec. Na drugą rzecz nie mam materiałów. 
Więc co dalej z tym całym blogiem i "manią" blogowania? Cóż może i nie jestem stworzona do systematycznej pracy, czy też nie czytam zbyt wielu książek, nadal nie uzbierałam na lustrzankę, a moja figura nie jest okrągła, by chwalić się jak pięknie chudnę, co najwyżej jak przytyć jedząc ciastka.  Jednak jakoś sama przyjemność pisania pozostawia u mnie głupi uśmiech. Będę pisać dalej. Będzie tu chaos i nie ład. Jednak wtedy będę sobą! Tak! 
Cieszę się ponoć lekkim piórem, co może być tu pomocne. Mam zamiar pisać recenzje, bo mam oko do wyłapywania głębi piękna. Krytykować wiele zachowań ludzkich. Pomagać jeśli będę potrafiła oraz pisać o swoich pasjach, jeśli będzie coś ciekawego. Jestem też osobą z głupią fobią społeczną i ślamazarna w kontaktach międzyludzkich. Dlaczego nie pisać o mojej nieudaczności w  życiu samej siebie? Może ktoś wtedy wytknie mi błędy i pomoże, a nawet spotkam jakiś ludzi z którymi się zaprzyjaźnię? - takie marzenia.